Słaby mecz w naszym wykonaniu
efektem pierwszej w tym sezonie porażki...
UNIFREEZE Górzno - Pomorzanin Toruń 3:4 (1:1)
Skład: Frygier - Orzymkowski, Guth, Lewandowski D, Siedlikowski - Zamkowski, Łęgowski, Bojanowski, Gajewski, Łukaszewski - Kowalski
Z ławki weszli: Lewandowski J, Bieńkowski
Relacja : W sobotnie popołudnie w ramach 4 kolejki ligowej podejmowaliśmy na własnym boisku drużynę Pomorzanina Toruń. Tym meczem chcieliśmy przełamać złą passe, gdyż w dwóch ostatnich meczach, mimo dobrej gry nie potrafiliśmy zgarnąć trzech punktów. Naszymi atutami miało być to, że graliśmy na własnym boisku. Ponadto goście przyjechali do nas tylko w jedenastu - były to idealne warunki do przełamania się, jednak jak się później okazało, rzeczywistość była zupełnie inna...
Początek meczu był dość chaotyczny i gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Jednak to goście pierwsi strzelili gola. Po długim zagraniu napastnik Pomorzanina, mimo asysty trzech naszych obrońców oddaje strzał na bramkę i wyprowadza swoją drużynę na prowadzenie. Mimo straconego gola, chcieliśmy szybko na niego odpowiedzieć i po stałym fragmencie gry, nam się to udaje. Kowalski zacentrował piłkę z rzutu wolnego, a w polu karnym bardzo ładnie odnalazł się Zamkowski i wyrównał stan meczu. Dalsza część pierwszej połowy toczyła się wyraźnie pod nasze dyktando, ale mimo kilku dogodnych okazji nie potrafiliśmy wpakować piłki do bramki Pomorzanina.
W szatni trener powiedział nam kilka cierpkich słów na temat naszej gry i myśleliśmy, że zadziała to na nas mobilizująco. Jednak po raz kolejny to goście wyszli na prowadzenie, wykorzystując nieporozumienie w naszych szeregach obronnych. Ponownie musieliśmy "gonić wynik" i po raz kolejny udało nam się wyrównać. Duet Kowalski - Zamkowski rozmontował drużynę Pomorzanina a Kowalski wyłożył piłkę jak na "patelni" Zamkowskiemu, który w sytuacji sam na samo pokonał bramkarza gości. Po tym golu wyraźnie "uszło z nas powietrze" i wykorzystali to przyjezdni zdobywając dwie kluczowe bramki meczu. Najpierw po głupim błędzie i stracie przez nas piłki niedaleko własnego pola karnego zdobyli gola na 2:3, a kilka minut później... po kolejnym naszym katastrofalnym błędzie we własnym polu karnym zdobyli, jak się później okazało, ostatniego, ale i decydującego gola w tym meczu.
Po tych bramkach wyraźnie się podłamaliśmy, ale mieliśmy w pamięci mecz z Zamkiem, gdzie również musieliśmy odrabiać straty. Wierzyliśmy w to, że uda nam się odwrócić losy meczu, ale wiara to za mało... Potrzebna była przede wszystkim skuteczność, a tej po raz kolejny nam zabrakło. Mimo aż 20(!) rzutów rożnych i kilku dogodnych sytuacji m.in Gutha, który trafił w słupek nie potrafiliśmy zdobyć gola. Dopiero w 88 minucie gry Łęgowski mocnym strzałem z dystansu zdobywa kontaktową bramkę. Mieliśmy nadzieje, że sędzia doliczy jeszcze kilka minut, lecz ten był konsekwentny i skończył mecz po regulaminowych 90 minutach.
Czujemy wielki niedosyt, ale pretensje możemy mieć tylko i wyłącznie do siebie. Po raz drugi z rzędu tracimy cztery gole na własnym boisku, które zawsze było dla nas "twierdzą" i popełniamy wiele nie wymuszonych błędów, które rywale w kolejnym już meczu bezlitośnie wykorzystują. Musimy poprawić przede wszystkim skuteczność, bo mimo wielu, bardzo wielu okazji do strzelenia bramek, nie zdobywamy ich...
Następny mecz zagramy 5 października o godzinie 11, w Grudziądzu ze Stalą. Ten mecz z pewnością pokaże czy wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich spotkań.
Kikan
.